MSZE ŚW. W SANKTUARIUM
w niedziele
dni powszednie
Od wieków czczono Maryję Pannę na terenach dzisiejszej wsi Piaseczno. Początkowo odwiedzano miejsce objawień Maryi, które tradycja lokalizuje około sześćset metrów na południe od krzyżackiego kościoła wybudowanego w 1348 roku. Dzisiaj miejsce to nazywane jest Studzienką, bo tu znajduje się źródełko Matki Bożej, otoczone stacjami Drogi Krzyżowej wybudowanymi w 1982 roku. Do tego właśnie miejsca pielgrzymowała wraz z mężem błogosławiona Dorota z Mątów. Miała uzyskać od Maryi radość i pocieszenie.
Dopiero pod koniec XIV wieku łączono maryjne objawienia w Piasecznie z figurą Matki Bożej, obecnie nam znaną i uważaną za łaskami słynącą. Z tą wspaniałą uśmiechniętą statuą Madonny Piaseckiej z Dzieciątkiem łączy się wiele cudów, jakich przez wieki doznawali przybywający do Piaseczna wierni.
Przedstawionych poniżej zostanie pewnie ich niewielka część, gdyż nawet jeśli odnotowywano gdzieś cudowne zdarzenia za sprawą Maryi Piaseckiej otrzymane, to i tak podczas wielu zawieruch, jakie dotykały Piaseczno, bezpowrotnie przepadły. Czas reformacji oraz wojen szwedzkich wyrządził w Sanktuarium wiele szkód. Poza tym nie wszyscy duszpasterze i możnowładcy ziem gniewskich pieczołowicie spisywali owe cuda. Widać wiele luk w historii piaseckiego sanktuarium. Wydaje się, że miejscowy proboszcz ks. Marcian Stanisław Stojanowski (duszpasterzujący w latach 1640-1650) oraz książę Albrecht Radziwiłł (1593 – 1656), a także Jan III Sobieski rozpoczęli nową kartę tego cudownego miejsca.
W tym rozdziale zostaną opisane cuda, które udało się odnaleźć w parafialnym archiwum oraz w różnego rodzaju publikacjach i dokumentach. Listy, które opisują łaski i cuda doznane przez wiernych z całego Kociewia i nie tylko, zostały umieszczone w przekładzie dosłownym. Czasem tylko wprowadzono małe korekty lub pominięto fakty, które nie były przedmiotem niniejszej publikacji. Prawie wszystkie listy są podpisane przez autorów, co uwiarygadnia ich treść. Jednakże postanowiono podawać tylko imiona i miejscowości osób doznających łask i cudów oraz ich świadków.
Kolejność spisanych cudów i łask jest umieszczona w miarę możliwości chronologicznie, od najstarszych znanych cudownych wydarzeń, po najmłodsze, które wydarzyły się już w naszym dwudziestym pierwszym wieku. Maryja działa w swoim Kościele od początku jego istnienia, odkąd stała się naszą Matką. Dzisiaj pragnie pomagać każdemu, kto w pokorze i z wiarą odda Jej w Piasecznie swoje troski.
Uzdrowienie syna Smolarza
Wydarzenie to bardzo często umiejscawia się w chronologii działania Matki Bożej w Piasecznie na samym początku. Niektórzy podają nawet konkretne lata cudu smolarza, mianowicie, około roku 1378. Wówczas miała ukazać się „Piękna Pani” na drzewie lipowym i kazać kalece napić się wody. To miało spowodować uzdrowienie. Większość jednak nie rozstrzyga konkretnego czasu, a podaje jedynie okoliczności wydarzenia. Ksiądz Bolesław Micewski sugeruje, że być może był to czas reformacji. Jedno jest pewne, że cud ów miał miejsce, gdyż przez wieki opowiadano, że w lipcowy pogodny dzień drogą od południa w stronę Gniewu powoli poruszał się Smolarz wraz z synem. Wóz ciągnęły dwa byczki. Chłopiec był kulawy tak bardzo, że nie mógł prawie wcale chodzić. Ojciec zabrał go jednak w podróż po to, by w mieście, siedząc na wozie, czuwał pod jego nieobecność nad dobytkiem. W podróży zastała ich noc. Ojciec wyprzągł byczki i wypuścił na polanę, która wówczas znajdowała się kilkaset metrów przed wsią Pesske (dzisiaj Piaseczno). Chłopiec pozostał na wozie, ojciec zaś położył się na derce i zasnął. Naraz zrobiła się wielka jasność nad drzewem, które stało niedaleko dzisiejszej studni. Matka Najświętsza miała poprosić chłopca o zabranie figury, która Ją przedstawiała, a znajdowała się na drzewie. Maryja obiecała mu też, że odzyska władzę w nogach i będzie chodził. Tak też się stało. Kiedy chłopak posłuchawszy „Pięknej Pani”, zszedł z wozu, mógł normalnie chodzić. Pobiegł do ojca i razem klęcząc, modlili się przed jaśniejącą figurą Matki Bożej. Potem ją zabrali i zawieźli do kościoła do Gniewu. Maryja wracała dwukrotnie z Gniewu i raz z Kwidzyna na miejsce objawienia. Kiedy zbudowano kapliczkę, figura już na wieki pozostała w Piasecznie.
Uzdrowienie Krystyny Radziwiłłowej (12 lipca 1642)
Opis uzdrowienia żony Albrechta Radziwiłła, Krystyny z Lubomirskich jest cytowany za ks. Bolesławem Micewskim. Autor zaś opiera się na wizytacji archidiakona Augustyna Kilińskiego z 1746 roku.
Najjaśniejszy i najdostojnieszy pan Albert Radziwiłł książę na Ołyce i Nieświeżu, Kanclerz Wielkiego Księstwa Litewskiego skoro spostrzegł, że żona jego najjaśniejsza pani z Lubomierza bliska jest śmierci i nieprzytomna, po daremnym stosowaniu rad lekarzy, zwrócił się do Boskiej Dziewicy z prośbą o cud. Urządził z zamku gniewskiego procesje do Piaseczna, niosąc chorą i prawie już konającą. Skoro złożono ją w tym miejscu przed ołtarzem Najświętszej dziewicy, wnet, ku osłupieniu wszystkich, powróciło jej pierwotne zdrowie. Uradowana więc i uszczęśliwiona, wysławiając i wielbiąc Boga w dziewicy, powróciła do zamku.
Sam Albrecht Radziwiłł zapisał to wydarzenie w swoim pamiętniku pod datą 13 lipca 1642 roku. Zapisał je następnego dnia: Była wtedy sobota, (czyli 12 lipca). Moja żona Krystyna Anna z Lubomirskich Radziwiłłowa doznała boleści kamicy oraz innych dziwnych cierpień. Dlatego zwróciliśmy się do Bogarodzicy. A jest bliska Gniewu pół mili wieś Piaseczno zwana, w której jeszcze Krzyżacy w dawnych czasach wznieśli Matce Bożej świątynię. Nie brak tam cudów. Między innymi w okresie heretyków i ostatnio Szwedów nigdy ów kościół nie doznał świętokradztwa i grabieży. Przybyli owi Szwedzi z zamiarem plądrowania. Gdy byli na cmentarzu, jakoby dotknięci jakąś ślepotą, w żaden sposób nie mogli znaleźć drzwi do kościoła, których było troje i tak jakby skruszeni znakiem danym z góry, wystraszeni odeszli. Tam ja zawiozłem moją żonę, udając się w uformowanej procesji, tam cudownie odzyskała taką siłę i zdrowie, że wszystkich ogarnęło zdumienie, a my dziękczynienie tamże odśpiewaliśmy, ona zaś złożyła też świadectwo, że nigdy lepiej się nie czuła.
Cudowne wyciągnięcie tonącej Zofii z Gogolewa (pocz. XVII w.)
Wyciągnięcie przez Maryję tonącej kobiety również opisane jest w wizytacji archidiakona Augustyna Kilińskiego z 1746 roku.
Zofia z Gogolewa, niewiasta będąca w błogosławionym stanie, wypadła z łodzi, porwana gwałtownym prądem fal na środek rzeki, w czasie przepływania Wisły; wezwała więc na pomoc Dziewicę Piaseczyńską. Skoro Ją wezwała, natychmiast ukazała się jej widzialnie i uchwyciwszy krzyżyk, przytwierdzony do paciorków różańca, otaczających dłoń niewiasty – własną dłonią, zdrową i nietkniętą niewiastę wywiodła na brzeg rzeki i natychmiast znikła. Niewiasta ta zaś natychmiast po wyjściu na brzeg Wisły, szczęśliwie porodziła dziecię, które ochrzcił wielebny ksiądz dziekan i prepozyt gniewski.
Wskrzeszenie Anny Konopackiej (pocz. XVII w.)
To wskrzeszenie również znajduje się w wizytacji archidiakona Augustyna Kilińskiego z 1746 roku.
Anna Konopacka, szlachcianka, lat około dwunastu, wycieńczona chorobami, umarła; wówczas obecni polecili ją pobożnie wstawiennictwu Najświętszej Dziewicy Piaseczyńskiej i ku zdumieniu wszystkich (obecnych) po trzech godzinach od swej śmierci ożyła, a przezwyciężywszy śmierć, złożyła dzięki swej Rodzicielce dla wieczności (córka Jerzego Konopackiego, starosty nitawskiego).
Uzdrowienie Ewy Szpiglowej (pocz. XVII w.)
I ten cud wymienia w wizytacji archidiakon Augustyn Kiliński.
Znakomita pani Ewa Rynkowska (z Rynkówki) Szpiglowa, cierpiąca na bezwład skutkiem choroby, kazała się zanieść przed wizerunek Najświętszej Dziewicy; gdzie po odbyciu spowiedzi natychmiast powróciła do zdrowia.
Uzdrowienie Grzegorza z Dzierżążna (pocz. XVII w.)
Ostatni cud opisany w wizytacji archidiakona Augustyna Kilińskiego.
Również Grzegorz ze wsi Dzierżążno, od czterech prawie lat cierpiący na bezwład, który nie mógł mówić ani chodzić (po zaniesieniu) przed ołtarz Dziewicy, zostały uwolnione od więzów jego stopy i wargi – zszedł z posłania i zdrowy powrócił do domu bez czyjejkolwiek pomocy.
Po przytoczeniu owych pięciu cudów, archidiakon Augustyn Kiliński dołączył jeszcze znamienne słowa: tylko tych kilka cudów przytoczyłem tu, ponieważ nie wystarczy foliałów na opisanie setek innych, o których najwymowniej świadczą ofiarowane wota. Przytacza się teraz te tylko opisy, by mianowicie móc się przyjrzeć, podziwiać i przekonać się, że za wstawiennictwem Tej Najświętszej Dziewicy, ślepi widzą, kulawi chodzą dobrze, trędowaci są uzdrawiani, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają.
Skoro zapisano takie zdanie w wizytacji kanonicznej odbywającej się w Piasecznie, to słowom tym należy dać wiarę. Jawi się zatem to kociewskie sanktuarium jako wyjątkowe miejsce licznych cudów i wielu łask dokonywanych przez Maryję obecną w tej wspaniałej czternastowiecznej figurze.
Uzdrowienie z tercjany Albrechta Radziwiłła
Zdaje się, że od czasu cudownego uzdrowienia przez Najświętszą Panienkę żony Albrechta Radziwiłła, odtąd we wszystkich sprawach ucieka się on do Madonny z jego gniewskiej wsi. W maju 1648 roku bardzo boleje Albrecht nad sytuacją w kraju gdyż, jak zapisuje w swoim pamiętniku, Kozacy przyzwali na pomoc Tatarów, a na dodatek sam czuł się źle. Chorował na powracającą co trzy dni gorączkę. Został jednak cudownie uzdrowiony, jak zapisuje to w pamiętniku, kiedy zwrócił się do piaseczyńskiej Bogarodzicy.
Cudowne uzdrowienie bł. siostry Marty Wieckiej (1876)
Nie można mówić o tym, że błogosławiona Marta Wiecka jako dziecko była w Piasecznie. Nie ma na to żadnych dowodów. Jednakże z całą pewnością można twierdzić, że jako dwuletnia dziewczynka została uzdrowiona przez Matkę Bożą z Piaseczna. Marta bardzo ciężko wówczas zachorowała. Wychudła do tego stopnia, że lekarze na dawali jej szans nawet na przeżycie. Wówczas mama błogosławionej, Paulina Wiecka, która pochodziła z pobliskiej Nowej Cerkwi i doskonale znała historię Madonny z piaseckiego kościoła, udała się do tego sanktuarium, prosić o uzdrowienie córki. Tak też się stało. Marta bardzo szybko wróciła do zdrowia.
Cudowne uzdrowienie z usztywnienia ciała (1910)
To cudowne uzdrowienie znajduje się w księdze, którą nazwać by można księgą próśb i podziękowań. Bardziej przypomina zapis składany przez wiernych podczas nowenny. Wpisu dokonano 12 września 1971 roku. Uzdrowienia doznała Marta z okolic Malborka.
Matce Bożej Piaseckiej Królowej Pomorza dziękuję za cudowne uzdrowienie, które cierpiałam, usztywnienie ciała, które cierpiałam dwa lata, kiedy stało się w roku 1910 o godz. 9.00 cudowne uzdrowienie.
Podziękowanie za uzdrowienie z tyfusu (1924).
Podziękowanie przesłane w formie listu do proboszcza parafii w Piasecznie ks. Augustyna Bukolta. List datowany jest na 13 września 1928 roku. Pod listem widnieją podpisy małżonków: Ignacego i Salomei ze Skórcza. Prawdziwość uzdrowienia poświadczają Siostry Elżbietanki. Jako potwierdzenie widnieje też pieczęć Szpitala Miejskiego w Starogardzie Gd. Jako wotum złożono tabliczkę srebrną 17 gramową o wartości 1,85 zł.
W sierpniu 1924 roku zachorowała ciężko żona moja na tyfus brzuszny. Po 14 dniach obłożnej choroby zawiozłem żonę moją do szpitala w Starogardzie, gdzie choroba do takiego stopnia się wzmogła, że siostry pielęgnujące żonę moją i ja, nie mieliśmy nadziei, aby żona moja przy życiu została. W tym wielkim smutku ofiarowałem żonę moją w dniu 13 września 1924 roku, w wigilię odpustu, pod opiekę Najświętszej Matki Boskiej Piaseckiej, z zobowiązaniem się wysłania corocznie tamże ofiary za uzyskane wyzdrowienie aż do końca życia nas obojga i to ile możności razem lub też jedno z nas.
Za tę małą ofiarę Najświętsza Panienka wysłuchała prośby naszej i od chwili oddania się pod Jej opiekę, żona moja czuła się z każdym dniem lepiej, tak, że mogła po 3 tygodniach szpital opuścić.
W dowód wdzięczności za wyproszone wyzdrowienie składamy ku czci i wiecznej pamięci wotum, które niechaj drugich zachęci do uzyskania pomocy u Tej, która jest prawdziwą „Pocieszycielką strapionych”.
Podziękowanie za łaskę uzdrowienia nogi (1928).
List przesłany na adres parafii w Piasecznie z Pączewa. Datowany na 15 września 1928 roku. Podpisała go uzdrowiona Anna oraz świadkowie: Febronia, Stefania i Bronisława oraz Anna, a także Petronela i Pelagia. Złożone Wotum: Srebrny medalion 8 gramów o wartości 85 gr.
Składam Najświętszej Pannie Piaseckiej najgorętsze dzięki za uleczenie nogi. Mianowicie od dłuższego czasu cierpiałam na nogę. W tej chorobie udałam się do dwóch lekarzy, którzy zapisali mi różne lekarstwa, lecz nic nie skutkowało. Widząc, że noga mi się wcale nie goi, a rana coraz większe robi wrażenie, udałam się do Matki Boskiej Piaseckiej, prosząc o uleczenie nogi. Odprawiłam nowennę, przykładałam wodą ze Studzienki piaseckiej, obiecując, o ile mi Matka Boska stanie do pomocy, złożyć Jej jakieś wotum. No i cud! Po kilku dniach rana zbielała i noga poczęła się goić, także dziś nie ma znaku chorej nogi.
Wywiązując się z obietnicy przesyłam Matce Boskiej Piaseckiej obiecane wotum.
Podziękowanie za wyzdrowienie córki i wnuka (1928).
List nadesłany z miejscowości Rajkowy z datą: 29 grudnia 1928 r. i podpisany bardzo nieczytelnie. „Wielki ołtarz”, na który złożono wotum, to po prostu ołtarz główny, w którym znajduje się Łaskawa Figura Matki Bożej.
Wywiązując się z obietnicy danej Matce Boskiej Piaseckiej, za wyzdrowienie córki i wnuka. Na podziękowanie przesyłam wraz z córką obrus na „wielki ołtarz”, z prośbą żeby był używany w święta i podczas wielkiego odpustu.
Podziękowanie za odzyskane zdrowie (1929).
Karteczka z datą 15 września 1929 r. Brak podpisu. Złożone wotum to obrączka ślubna 25 gr. 900 o wartości 12,50 zł.
Najświętszej Maryi Pannie za odzyskane zdrowie ofiaruję tę moją ślubną obrączkę, prosząc o dalszą opiekę i zdrowie.
Podziękowanie za uleczenie z choroby (1930).
Podziękowanie złożone prawdopodobnie do rąk księdza proboszcza Augustyna Bukolta. Datowane: Gniew, 20 sierpnia 1930 r. Podpis: Marta, świadkiem zaś tego zdarzenia była Franciszka.
Składam serdeczne podziękowanie Najświętszej Pannie Cudownej w Piasecznie za odebrane łaski, a szczególnie za odzyskane zdrowie. Chorowałem przez pół roku i leczona byłam przez wielu lekarzy, jednakże wszelkie lekarstwo było daremne. W tym strapieniu ofiarowałam się Najświętszej Pannie z prośbą o uzdrowienie. Zamówiłam mszę św. i nastąpiła ulga w cierpieniu, a niezadługo zupełne zdrowie. Minęły już dwa lata i choroba się nie powtórzyła. Jeszcze raz serdecznie dziękuję, nadal ofiaruję się opiece cudownej Matce Piaseckiej.
Podziękowanie za uzdrowienie dziecka (1929).
List adresowany do ks. proboszcza z Okola koło Starogardu Gd. Datowany: 7 września 1929 r. Podpisany przez Franciszkę. Złożone wotum, to serce srebrne (z płomieniem) 7,5 grama o wartości 80 gr.
Składam wotum srebrne w formie serca na podziękowanie Panu Bogu i Matce Najświętszej Piaseckiej za wysłuchanie mojej prośby o uleczenie dziecka chorego, które lekarze jako nieuleczalne opuścili. Po złożeniu ofiary u stóp Matki Boskiej w Piasecznie dziecko po tygodniu zupełnie wyzdrowiało. Nazywa się Paweł z Okola.
Podziękowanie za uzdrowienie matki (1928)
Kartka napisana w formie podziękowania z podpisem Maria. W prawym górnym rogu zapisano: Wysoka k. Bobowa, we wrześniu 1928 roku. Złożone wotum, to złota obrączka 900, wagi 7,5 gr. o wartości 37,50 zł. oraz bransoletka złota 333, 2 gr wagi i łańcuszek o wartości 10 zł.
Matka moja, Franciszka z Wysokiej zachorowała na reumatyzm i serce tak, że się najgorszego obawiano. Modlitwa i ofiarowanie się Matce Boskiej Piaseckiej nie zawiodło nas. Matka wyzdrowiała i nadal spełnia swoje obowiązki. Jako podziękowanie złożyłam obrączkę ślubną mojej matki na małym złotym łańcuszku.
Podziękowanie za uzdrowienie złamanej nogi (1927).
List bez adresata. Napisany w miejscowości Unisław, 29.03.1928r. Złożone wotum: mała srebrna blaszka przedstawiająca nogę z datą 2.6.1927. pod listem podpis: Katarzyna.
Przesyłam wotum w podziękowaniu Matce Bożej Piaseckiej za uzdrowienie złamanej nogi, która wyzdrowiała bez ingerencji lekarzy. Została złamana w skutek niefortunnego upadku w drodze z Gogolewa do Dzierżążna do kościoła. Była cała czarna i nie było nadziei. Dzięki Matce Boskiej z Piaseczna została całkowicie uleczona.
Podziękowanie za łaskę wyzdrowienia (1927).
Srebrny palec złożyła J. Olszewska w roku 1927. Długość 8,5 cm. 11 gr srebra (900), wartość: 1,20 zł.
Podziękowanie za uzdrowienie dziecka z choroby wrzodowej.
List z dnia 12 grudnia 1927r. Napisany w formie zeznania. Pod zeznaniem znajdują się podpisy Ksawerego oraz Franciszki z Okola urodzonej w 1875 roku, która zeznaje co następuje:
W maju 1927 roku zachorowało dziecko, Paweł w Okolu powiat Starogard, na bardzo ciężką chorobę wrzodową tak, że pan dr B..... ze Starogardu stracił nadzieję co do wyzdrowienia dziecka i zeznał, że bardzo wątpi czy dziecko wyzdrowieje. Udaliśmy się więc z modlitwą do Najśw. Serca Jezusa, a w odpust Narodzenia Matki Boskiej udałam się do Piaseczna, gdzie odprawiłam ofiarę32 przed cudowną figurą Matki Boskiej i oddałam chore dziecko pod opiekę Matki Boskiej Piaseckiej.
Wracając z odpustu z Piaseczna do domu, dowiedziałam się od matki chorego dziecka, że w dzień odpustu nastąpiło nagłe polepszenie się stanu dziecka tak, że w krótkim czasie dziecko uzyskało zupełne zdrowie i dziś jest zdrowe.
Jako świadków podaję Agnieszkę i Agnieszkę, obie z Okola powiatu starogardzkiego. Powyższe zeznaję ku większej czci i chwałę Matki Boskiej Piaseckiej.
Podziękowanie za łaskę uzdrowienia gardła (1927).
Podziękowanie na małej karteczce. Datowane: Kocborowo XII 1927r. Podpisane nazwiskiem.
Składam najserdeczniejsze podziękowania Matce Najświętszej za wyzdrowienie mego gardła. Polecam się dalszej opiece
Uzdrowienie z choroby serca (1925).
List adresowany do redakcji „Pielgrzyma”. Zawiera opis zdarzenia, które miało miejsce podczas Wielkiego Odpustu Narodzenia NMP w Piasecznie. List napisany w Liniewku, 5.10.1925r.
Pan Borkowski opisuje jak podczas odpustu był świadkiem konania leżącej chorej dziewczyny. Wszyscy, co byli wokół, widzieli to samo. Kiedy kapłan podał jej Najświętszy Sakrament, mając go w ustach, wstała i pytała o matkę. Ta opowiedziała, że dziewczyna cztery lata już ciężko choruje na serce i nie było tygodnia, by nie mdlała. Czasem leżała w omdleniu bez przytomności przez pół dnia. Żadne leczenie nie skutkowało, dlatego matka z córką udały się do Piaseczna do Matki Boskiej.
Dziewczyna stała dwie godziny przy Studzience. Potem podróżowała pieszo do Smętowa. Autor listu dowiedział się później, że dziewczyna pracuje już od dwóch tygodni i jest całkowicie zdrowa.
Uzdrowienie nogi (1932).
List napisany w Grudziądzu 11 maja 1933 i adresowany do ks. Proboszcza w Piasecznie. Pod listem widnieje podpis uzdrowionego Mikołaja, jego syna Antoniego oraz żony Franciszki.
Donoszę Wielebnemu ks. Proboszczowi, że 18 września 1932 roku, będąc na zakończeniu uroczystości odpustowych ku czci Najświętszej Maryi Panny w Piasecznie, doznałem za Jej przyczyną cudownego uzdrowienia mojej nogi, którą leczyłem przez przeciąg dwóch poprzednich lat bez skutku. Rana na mej nodze sprawiała mi przedtem dotkliwy ból utrudniający mi chodzenie. Po przyjęciu Najświętszego Sakramentu, odprawieniu nabożeństwa i po napiciu się Cudownej Wody ze Studzienki, wszelkie bóle ustały, zaś po przybyciu do domu stan mojej nogi z dnia na dzień się polepszał i obecnie mam nogę zupełnie zdrową. Za cudowne uleczenie składam Najświętszej Pannie Maryi Piaseckiej jak najgorętsze podziękowanie i ofiaruję 3 zł. w znaczkach. Prawdziwość powyższego potwierdzają jako naoczni świadkowie moja żona i syn.
Łaska otrzymania pracy dla męża (1933).
List został napisany w Tczewie 15 listopada1933 roku i zaadresowany do ks. proboszcza, którym wówczas był ks. Augustyn Bukolt. Na końcu listu widnieje podpis: niegodna Czcicielka Najświętszej Panienki.
Proszę gorąco o dołączenie moich kolczyków do wot koło obrazu Matki Boskiej Piaseckiej. Są to moje ostatnie i bardzo drogie dla mnie klejnoty, a jednak oddaje je z całego serca – mój mąż bowiem przez długi czas był bez posady – na odpuście w Piasecznie przyrzekłam ofiarować na wota mi tak drogie klejnoty, o ile Matka Boska nas z tego wielkiego utrapienia wyswobodzi – prosiłam gorąco i wierzyłam. Dużo, bardzo dużo cierpieliśmy – lecz po tej obietnicy nasze położenie się polepszyło, gdyż mąż otrzymał zajęcie – wprawdzie bardzo nisko płatne – lecz praca to błogosławieństwo i na pewno początek do lepszego jutra.
Jestem pełna wdzięczności dla Matki Boskiej i proszę bardzo gorąco o zawieszenie tej ofiarki u stóp Matki Boskiej, by na widok tego moje biedne oczy się ucieszyły.
Mam pełną ufność, że Matka Boska Piasecka nam dalej dopomoże i proszę bardzo Wielebnego Księdza Proboszcza o modlitwę.
Łaska ustąpienie bólu głowy (1933).
List napisany w miejscowości Pączewo, dnia 10 września 1933 roku, podpisany Febronia. Nazwisko nieczytelne.
Listem tym spieszę podziękować Matce Boskiej Piaseckiej za Jej łaski i prosić o dalszą opiekę. Od dłuższego czasu miałam straszny ból głowy. Lekarstwa i zabiegi lekarskie nie tylko nie przynosiły żadnego skutku, ale jeszcze pogarszały stan choroby. Pomyślałam, że już nie ma dla mnie żadnego ratunku, ale udałam się jeszcze do Matuchny Piaseckiej z prośbą obiecując, że jeśli ból głowy minie ofiaruję Jej wotum.
I nie zawiodłam się, gdyż po paru chwilach ból głowy był coraz mniejszy, a obecnie wcale nie mam.
Za tak wielką łaskę dziękuję Matce Boskiej Piaseckiej, prosząc o dalszą opiekę.
Łaska uzdrowienia z tyfusu i krwawienia jelit (1933).
W lewym górnym rogu postawiono pieczęć nagłówkową: „Szpital Miejski Nowe (Pomorze)”. Pod listem podpisała się siostra zakonna Bogumiła. List został napisany w Nowem nad Wisłą, dnia 9 września 1933 roku.
Pragnąc wywiązać się z obietnicy uczynionej Matce Boskiej Piaseckiej za cudowne uzdrowienie dwóch chorych, których pielęgnowałam na tyfus brzuszny, jeden połączony z silnym krwawieniem jelit, a drugi z grożącym kalectwem, obiecałam, że jeżeli Matuchna Najświętsza Piasecka, do której z ufnością wraz z tymi chorymi się udałam, ich uleczy, to postaram się, aby podczas odpustu w Piasecznie, na większą cześć Maryi te cudowne uzdrowienia wymienione były.
Po kilku razach użycia cudownej wody oraz odmówieniu modlitwy „Pamiętaj o Najświętsza Panno Maryjo”, chorzy prawie szybko i cudownie do zdrowia wracali.
Składam zatem Cudownej Matce Boskiej Piaseckiej i Sercu Jezusowemu najserdeczniejsze podziękowanie.
Wielebnego Księdza Proboszcza proszę najuprzejmiej o publiczne niniejszego ogłoszenie.
Cud uzdrowienia z ataków sercowych (1948).
List napisany w marcu 1949 roku w Garczynie koło Kościerzyny. Jest adresowany do Ojców Misyjnych. Chodzi o Księży Zmartwychwstańców, którzy po wojnie zostali poproszeni przez księdza biskupa diecezjalnego o objęcie parafii Piaseczno w opiekę duszpasterską. Diecezja chełmińska podczas drugiej wojny światowej poniosła bowiem ciężkie straty wśród duchowieństwa. List podpisała Marianna i na chwałę Maryi Piaseckiej postarała się o jak najlepsze udokumentowanie cudownego wydarzenia. Pismo zawiera potwierdzenie księdza proboszcza z Garczyna, w którym zaświadcza, że jego parafianka (wymieniona z nazwiska) nie ma już ataków kurczowych, często jej dokuczających nawet w kościele. Niestety, podpis proboszcza jest nieczytelny. Obok podpisu znajduje się okrągła pieczęć parafii Garczyn oraz data, 1 września 1949 roku. Na samym końcu pisma znajduje się jeszcze jedno ważne świadectwo potwierdzające chorobę i uzdrowienie. Sołtys z Garczyna umieszcza na liście p. Marianny następujące zdanie: Niniejszym stwierdza się wiarygodność w powyżej wymienionym liście faktu uzdrowienia obyw. Mej gromady Marianny z jej choroby i cierpienia. Pod zdaniem znajduje się nieczytelny podpis sołtysa oraz pieczęć prostokątna: „Gromada Garczyn, Sołtys, Gmina Liniewo z datą 7.03.1949”. Oto treść listu:
Oznajmuję w pokorze, że ja Maria zostałam przeszłego roku na Odpuście cudownie uzdrowiona po dwudziestopięcioletniej chorobie ciężkich sercowych ataków. Szukałam z początku pomocy u różnych lekarzy i bez skutku. Nasz miejscowy Ks. Proboszcz radził mi szukać pomocy Bożej i kazał mi jechać na cudowne miejsce do Piaseczna, usłuchałam i tak z moją matką co rok w Piasecznie w gorącej modlitwie, jak tylko się zdobyć mogliśmy, błagałyśmy o ten cud uzdrowienia. Byłyśmy jechane dziewięć razy, zawsze bez skutku. Przeszłego roku zmarła mi moja matka, która dwadzieścia pięć lat mi była wierną opiekunką, jak Anioł Stróż, w tej ciężkiej męczarni. Ataki były tak silne, że rzucało mnie tak mocno, że bez opieki groziła mi śmierć. Po śmierci matki zostałam bez opieki.
W roku 1948 udałam się ciężko chora pod opieką siostry i przyjaciółki z pełną wiarą i z tym postanowieniem, że ostatni raz jadę do Piaseczna o ten cud błagać. Przyznaję się, że z rozpaczy już nie chciałam wrócić do domu bez skutku; albo uzdrowienie na miejscu, albo śmierć.
O Wszechmocny Boże, znalazłam ja niegodna tę nadzwyczajną łaskę cudu (Czcicielka Maryi) w chorobie, w której siedmiu lekarzy było bezradnych.
Mam wielką prośbę do Ojców Misjonarzy, gdyby było możliwe przeczytać ten list podczas Odpustu z ambony. Przez dwadzieścia pięć lat dużo było świadków tej choroby nieszczęśliwej, w tej intencji, aby pogłębić wiarę w cuda, chciałabym też prosić, aby każdy, kto się na tym odpuście znajdzie, zechciał jedno „Zdrowaś. Maryja” na cześć Matki Boskiej odmówić, w mojej intencji na podziękowanie za miłosierdzie Boże, które doznałam ja niegodna Maria B. z Garczyna pow. Kościerzyna.
Po kilku latach dosłano zaświadczenie, w którym ten sam proboszcz potwierdza, że przez cały czas nie ma ataków kurczowych. Na zaświadczeniu znajduje się pieczęć okrągła parafii, podpis proboszcza i data: Garczyn, 8 września 1956r.
Cud uzdrowienia z zakażenia po porodzie (1948).
List z podziękowaniem za uratowanie życia adresowany jest do księdza proboszcza z datą 10 marca 1950 roku. Lodzia, autorka listu napisała go w Sopocie.
Na ręce Księdza przesyłam ten mały ryngraf dla Matki Boskiej Piasecznej, która to w lecie roku 1948 obdarzyła mnie wielkimi łaskami. Gdy po urodzeniu pierwszego dziecka, które po pięciu dniach zmarło, stan mój był beznadziejny, bo dostałam silnego zakażenia, to zaczęłam pić wodę św. ze Studzienki z Piaseczna. Gorączkowałam silnie przez 6 tygodni. Ale chorobie się nie poddawałam i modliłam się do Matuchny z Piaseczna i miałam nadzieję, że Ona mnie uzdrowi. Lekarze nie mieli żadnej nadziei.
Lecz Matuchna to sprawiła, że dzisiaj jestem zdrowa i Jej składam stokrotne dzięki. W lecie przyjadę osobiście na Odpust i Jej podziękuję.
Łaska uzdrowienia stawu biodrowego (1950).
Pismo napisane we wrześniu 1950 roku było o charakterze oświadczenia.
My, niżej podpisani: Franciszek i Maria z Gniewu oświadczamy niniejszym, iż cudowne wyleczenie syna naszego Edmunda z ciężkiego uszkodzenia stawu biodrowego, które według opinii lekarzy groziło usztywnieniem nogi, mamy do zawdzięczenia Najświętszej Maryi Pannie Piaseckiej, której w on czas troskę naszą poleciliśmy.
W dowód wdzięczności woto niniejszym do umieszczenia przed obrazem Najświętszej Panienki w Piasecznie poświęcamy.
Łaska uzdrowienia z bezpłodności (1951).
List złożony na bocznym ołtarzu. Pisany w kościele w Piasecznie dnia 12 czerwca 1954 roku.
We wrześniowy odpust Maryjny w Piasecznie, roku 1951 wraz z narzeczoną (dziś żoną) błagaliśmy Niepokalaną Pośredniczkę Łask Wszelkich o zdrowie dla narzeczonej, o ratunek dla zagrożonego przyszłego małżeństwa. Prośbę połączyliśmy z przyrzeczeniem, że w wypadku jej wysłuchania ja odbędę pieszą pielgrzymkę, z miejsca przyszłego zamieszkania (oboje w tym czasie studiowaliśmy na UMK w Toruniu), a gdyby takowe było dalej niż 150 km, pierwszą część drogi (do 150 km.) odbędę koleją. Narzeczona miała dołączyć w Gniewie i ostatnie kilometry mieliśmy przejść razem.
U narzeczonej lekarz stwierdził zapalenie jajników. Choroba w zasadzie nieuleczalna, powodująca bezpłodność. Leżała dwa tygodnie w szpitalu pod nadzorem specjalisty, który po załagodzeniu ostrego stanu zapalnego, wypisał ją ze szpitala.
Jedyna nadzieja pozostała w Bogu. Oboje należeliśmy do Sodalicji Mariańskiej, udaliśmy się do Piaseczna z prośbą do Matki Bożej, o pomoc i ratunek. W parę tygodni po tym, narzeczona zgłosiła się do innego lekarza. Ten wyśmiał ją i powiedział, że to był jakiś drobiazg po wyciętej przed laty ślepej kiszce (zrosty, czy coś w tym rodzaju).
Ustawiczne bóle ustały, narzeczona była zdrowa. W rok po tym pobraliśmy się, mamy córeczkę i czekamy następnej pociechy.
Taka jest faktów wymowa – który z lekarzy miał rację? Dlaczego jeden musiał się mylić? Bóg dał swoje prawa rządzące wszechświatem. Cud – to wyraźne praw tych przełamanie, dlatego mnie się wydaje, że Bóg swe cuda przyodziewa w codzienność.
Prośbę swoją, w odpust ów złożyliśmy w kościele w Piasecznie na jednym z bocznych ołtarzy. Spełnienie jej, też na piśmie pozostawiamy, nadal polecając się opiece Matki Bożej i prosząc o dalszą Jej opiekę nad nami.
Łaska uzdrowienia z zatrucia głowy (1957).
List wysłany ze Starego Targu (pow. Sztum), dnia 20 września 1957 roku przez Bolesława.
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Do rąk czcigodnego Księdza Proboszcza w Piasecznie.
Przed kilku laty zapadłem na ciężkie zatrucie głowy, będąc w ciężkim położeniu, prosiłem pokornie Cudowną Matkę Boską w Piasecznie o pomoc.
Podaję do wiadomości, że wyzdrowiałem zupełnie, będąc wysłuchany w mej ciężkiej chorobie. Za co składam Cudownej Matce Boskiej w Piasecznie moje najgorętsze podziękowania.
Łaska uzdrowienia z choroby serca (1960).
List napisany 9 marca 1960 roku w Szlachcie przez Leona B. adresowany do księdza proboszcza w Piasecznie.
(…) Żona moja Gertruda leży chora od września ubiegłego roku na ciężką chorobę serca z towarzyszącą puchliną, która według zapewnienia lekarza jest nieuleczalna. W połowie grudnia ubiegłego roku, ponieważ zastrzyki i leki przestawały działać, choroba doszła do największego nasilenia. Następnego dnia po moim powrocie z Piaseczna, tj. 15 stycznia, chora walczyła całe do południa ze śmiercią. O godz. 13-tej po napiciu się wody ze studzienki i modlitwach do M.B. w Piasecznie, chora dziwnie spokojnie i głęboko zasnęła. Gdy po 6 godzinach snu się zbudziła uśmiechała się i (…) o własnych siłach wstała i siedząc około 4 godzin przy piecu wesoło z nami rozmawiała. Od tej pory zdrowie jej powoli stale się polepsza. Medycyna znów działa skutecznie. Bezsenność, która chorą przez długi czas strasznie męczyła, ustąpiła. Apetyt również się poprawił. Od owego dnia jesteśmy bardzo pocieszeni, za co niech będzie cześć, chwała i podziękowanie naszej kochanej Matuchnie Piaseckiej!
Uzdrowienie po wypadku w Bedford – Anglia (24.06.1963).
Ksiądz Marian Majewski, duszpasterz Polaków w Anglii w Bedford, donosi o cudownym uzdrowieniu Józefa S., zamieszkałego w Bedford, ze śmiertelnych obrażeń po wypadku drogowym. Był to efekt gorących modlitw jego matki Franciszki do Matki Bożej z Piaseczna. Matka przybyła do Piaseczna podziękować i złożyła wotum, wskutek tego wydarzenia nawróciła się również pielęgniarka z anglikanizmu na katolicyzm.
Uzdrowienie z paraliżu prawej dłoni (1964r.).
Podczas odpustu w 1965 r. zgłosiła się do zakrystii starsza osoba i oświadczyła, że po pielgrzymce do Piaseczna w 1964 roku została cudownie uzdrowiona z paraliżu prawej dłoni. Uzdrowienie nastąpiło już po powrocie z odpustu do domu. Osoba ta, przez szereg lat na próżno odbywała pielgrzymki i prosiła o cud, tak, że członkowie rodziny (szczególnie młodsi) pokpiwali z niej. Ona tymczasem już nie prosiła o cud dla siebie, tylko o żywą wiarę dla najbliższych. I właśnie podczas tej sceny domowej, kiedy po powrocie z Piaseczna pokpiwano z tej osoby przy stole, a ona westchnęła o pobożność dla wnuków, uczuła jakby prąd w przedramieniu i otworzyły się od kilkunastu lat skurczone palce, ku zdumieniu obecnych sięgnęła po nóż i sama ukroiła sobie chleba. Świadkiem opowiadania był proboszcz ks. Kazimierz Linkiewicz oraz ks. Bolesław Micewski.
Podziękowanie za cudowne uratowanie pola pszenicy (1968).
List został wysłany przez Monikę z Linowca koło Starogardu Gdańskiego 2 stycznia 1968 roku. Zaadresowany do księdza proboszcza Kazimierza Linkiewicza.
(…) Cud, który okazała nam Matka Boska Piasecka był następujący:
W ubiegłym roku mieliśmy wsianą pszenicę, która zapowiadała się dość dobrze – jednak po przekwitnięciu zaatakowały ją wróble. Sprzyjało im to więcej, gdyż po drugiej stronie drogi stoi rząd wierzb. Byliśmy z mężem bardzo stroskani, gdyż przed paru laty mieliśmy okazję widzieć takie pole pszenicy spustoszone przez ptaki. Mi wypadało dziennie 4, a czasem 6 razy przechodzić koło tej pszenicy, a zawsze stada wróbli. Po przestraszeniu kryły się w wierzbach i dalej znów na pszenicę. Mąż już mówił o ścięciu drzew. Przy wschodzącym słońcu widać było puste i częściowo puste kosy przy drodze. W strapieniu tym z wielką ufnością udałam się o pomoc do Matki Boskiej Piaseckiej – wziąwszy wodę ze studzienki cudownej Piaseczna, pokropiłam od drogi pole tej pszenicy, odmawiając modlitwy i oddając w opiekę M.B.P.
W czasie tego nabożeństwa spotkałam się z mężem, który akurat wracał tą drogą i jak widać było, był bardzo zadowolony. Od tego czasu wróble gdzieś przepadły, nie było już słychać ciągłego świergotania i pszenica dojrzała dobrze.
Wdzięcznością wielką przekazuję ten cud na ręce Wielebnego Ks. Proboszcza.
Skromny mój list posłuży może w cząstce do wielkiego dzieła koronacji Piaseckiej Pani, a naszej najlepszej Matki, prosząc o dalszą opiekę nad rodziną wdzięczna niegodna służebnica
Cud uzdrowienia wzroku (1967).
List napisany przez Klarę z Nowej Wioski , pow. Kwidzyn, dnia 17 grudnia 1968 roku. Skierowany na ręce księdza proboszcza Kazimierza Myszkowskiego.
Matce Najśw. w Piasecznie składam najserdeczniejsze podziękowanie za odebrane łaski. Od 30 lat chodziłam w okularach i nawet przez te okulary już dobrze nie widziałam. Przeszłego roku na Odpuście w dniu 8.9.1967r. Matka Najśw. dała mi dobry wzrok i chodzę bez okularów i widzę dobrze. Proszę o dalsze łaski Matkę Najśw. w Piasecznie i opiekę nad moim domem, mężem i dziećmi oraz wnukami.
Z całego serca wielbicielka Matki Najśw. w Piasecznie.
Cudowne uratowanie życia (1975).
List datowany na 6 sierpnia 1978 roku ma charakter otwarty. Napisany przez Alfonsa, który prosi o nieujawnianie nazwiska.
W dniu 28 stycznia 1975 r. przebywałem w Szpitalu Miejskim w Gdyni, w tym dniu doznałam pomocy uratowania życia.
Z nadmiaru lekarstw serce osłabione przestało bić. Tętna nie było. Przebywająca na odwiedzinach córka Bogumiła została przez lekarzy wyproszona. Gdy czułem jak drętwieje lewa strona twarzy, ręka i noga, świadomości nie tracąc, czułem, że mój koniec życia się zbliża. Lekarze zastrzyku dać nie mogli, bo serce nie chodziło. Wtedy to westchnąłem do Matki Boskiej Piaseckiej, zawołałem cichym głosem „Matko Boska Piasecka, ratuj mnie”. I oto za kilka sekund serce moje zaczęło chodzić. Przyszła córka Bogumiła, pomogła zjeść kolację. Lekarze mówili, że tu tylko cud mógł się stać. (…) Przez 5 godzin spałem kamiennym snem. Poczułem się lepiej tak, że 13 lutego 1975r. Wyszedłem ze szpitala i żyję do dziś. (…) pragnę, aby to uzdrowienie cudowne było ogłoszone z ambony w odpust piasecki, ku oddania większej czci Matuchnie Najświętszej.
Cud uzdrowienia z ostrej białaczki i ospy wietrznej (1981).
List napisany 16 września 1986 roku w Gdyni w formie oświadczenia przez babcię (Stefanię) uratowanej pięcioletniej Basi.
W dniu 8 sierpnia 1981 r. zachorowała moja wnuczka Barbara lat 5, na złośliwą białaczkę. Był to dla nas wszystkich bolesny cios, wnuczce klinika Akademii Medycznej w Gdańsku dawała 3 miesiące życia, bardzo wnuczka cierpiała z powodu tych bolesnych punkcji pobierania szpiku z kręgosłupa, co klika dni dostawała krew, bo inaczej by tych 3 miesięcy nie wyżyła. Wypadały jej włosy, nawet brwi i rzęsy, cała była obrzęknięta. Rozpacz mojej córki i zięcia była okropna. W tej okropnej sytuacji wpadła mi jakaś myśl pocieszenia, ażeby pojechać prosić o wnuczki zdrowie do Matki Boskiej Piaseckiej, uczyniłam to i pojechałam prosić Matkę Boską na cudownym miejscu przy studzience i zabrałam z tej studzienki kilka litrów wody w bańce, postanowiłam wnuczkę wykąpać, to znaczy całe jej ciało zamoczyć w tej „święconej” wodzie. Wnuczka moja powtarzała za mną: „Matko Boska Cudowna, daj mi zdrowie” i sama opryskiwała się tą wodą i tak z płaczem prosiła „Matko Cudowna ratuj mnie, ja nie chcę umrzeć, odejdź ode mnie straszna chorobo”, mówiła do mnie „babciu, ja teraz na pewno wyzdrowieję”. Stan zdrowia Barbary był krytyczny, ja natomiast już nie rozpaczałam, coś jak gdyby mnie szepnęło, „nie płacz, będzie dobrze, Matka Boska Piasecka ją uzdrowi”.
Moja córka mimo wszystko postarała się o przewiezienie swej córki na leczenie do Kliniki Berlina Zachodniego, nasi lekarze mówili do córki, po co ona jedzie i tak nie będzie żyła, nie ma lekarstwa na tą chorobę, chociażby po całym świecie z nią jeździła.
18 września 1981 roku, moja córka wyjechała z Barbarą na leczenie do Kliniki Berlina Zachodniego. Ja pożegnałam ich i dałam do picia wodę ze studzienki, cudownego miejsca Matki Boskiej Piaseckiej. Żal mi odszedł, jakieś wewnętrzne pociesznie mnie spotkało, jak gdyby ktoś mówił „nie płacz ona będzie żyła, ona powróci”.
W klinice w Berlinie na Oddziale Hematologicznym leżało 11 dzieci na taką samą chorobę z różnych krajów, połowę z nich było w lepszym stanie zdrowia jak ona i co się okazało po roku leczenia w Klinice: tak samo były leczone jak Barbara wszystkie chore dzieci, lecz poumierały, z tych jedenastu dzieci ona została przy życiu. Profesorowie zastanawiali się, co to dziecko takie silne, co za moc w nim siedzi i mówili do mojej córki, dziecko jest prawie że wyleczone, tylko chronić je przed chorobami zakaźnymi, a przede wszystkim przed ospą wietrzną, bo dziecko jest wyjałowione i nie posiada swych bakterii obronnych po tak ciężkiej chorobie.
Wnuczka Barbara po wyleczeniu białaczki złośliwej zakaziła się ospą wietrzną. Profesorowie natychmiast ją przenieśli z tego działu Hematologicznego na oddział zakaźny, ażeby następnych ona nie zaraziła, już jej życia nie dawali, powiedzieli, że jak dożyje do następnego rana, to będzie dobrze.
Córka moja jest z zawodu lekarzem i zrozumiała, że już koniec z życiem jej córki, Basia miała sine usta, oczy jej stały w miejscu, sine ciało w kropki, jak gdyby kopiowym ołówkiem niebieskim kropkowano. Córka moja już bez nadziei położyła się na chorą Barbarę, aby jeszcze dopóki bije serce się do niej przytulić, tak rozpaczliwie płakała i wołała Matki Boskiej o pomoc, bo już nawet nikt nie miał zamiaru z profesorów wnuczkę dalej leczyć. Profesor Kliniki wzruszył się, gdy widział matkę prawie nieprzytomną nad umierającym dzieckiem. Wezwał 3 profesorów, pościągał z domów, ażeby przyjechali natychmiast do szpitala ratować dziecko. Profesorowie przybyli i rozpoczęli energicznie różne zabiegi, 15 zastrzyków dostała w ciągu 3 godzin. Serce biło wnuczce, jak wskazywał komputer 270 na minutę, 42 stopnie temperatura a ospa wietrzna nie wychodziła na zewnątrz. Profesorowie mówili po niemiecku: „ona nie wytrzyma”, a ona się do nich odezwała po niemiecku, „ja wytrzymam”. Zdziwieni lekarze mówili do siebie, ona rozumie, to dziecko ma siłę nadprzyrodzoną. Przeprosili moją córkę po 3 godzinach zabiegów i mówili do niej, co mogliśmy to ratowaliśmy, już więcej nie możemy pomóc, resztę pomocy pozostawiamy Panu Bogu i poszli. Córka znów pozostała przy dziecku razem ze swym mężem i w cierpieniu patrząc na siebie, ciężko wzdychali. Naraz zięć do córki zawołał, patrz Baśce ospa wychodzi na zewnątrz. Widzieli na własne oczy jak się skóra podnosi i wypryskuje ospa, co przy normalnym przebiegu ospy u zdrowych dzieci jest niemożliwe.
Na drugi dzień rano dziecku się polepszyło. Córka dziękuje profesorom, cieszy się uradowana, że córka przetrzymała i żyje. Profesorowie powiedzieli, proszę nam nie dziękować, my nie pomogliśmy. To z góry od Boga przyszła pomoc, została słynna wnuczka na całą Klinikę, że było rzeczą niemożliwą uratowanie i nagle przeżyła powtarzali stale, że to moc Boska była przy tym.
Upłynęło już 5 lat. Wnuczka jest zdrowa. Ja, jako babcia, miałam silną wiarę, odchodząc od cudownego miejsca Matki Boskiej Piaseckiej, biorąc wodę ze studzienki i lecząc tą wodą wnuczkę, że to na pewno pomoże.
Do listu załączono: kartę informacyjną leczenia szpitalnego w Gdańsku, opinię o sensowności leczenia dziecka za granicą, zaświadczenie lekarskie w języku niemieckim mówiące o rodzaju choroby i konieczności trzymiesięcznego leczenia w szpitalu w Berlinie oraz zaświadczenie Zespołu Opieki Zdrowotnej Nr 1 Szpitala im. J. Brudzińskiego o całkowitym wyleczeniu Barbary. Zaświadczenie datowane na 13.04.1987r.
Uzdrowienie z ciężkiej choroby uczuleniowej (lipiec 1981r).
List napisany przez Helenę mieszkankę Gdańsk – Osowa, 30 lipca 1996 roku i skierowany bezpośrednio do Matki Bożej Piaseckiej.
Dziękuje Ci z całego serca, za uzdrowienie mnie z ciężkiej choroby uczuleniowej. Była to bardzo długotrwała choroba, byłam osiem tygodni w szpitalu, na leku encorton 32 pigułki na dobę. Jak zeszłam do 4, to znów mnie całą obrzuciło i cała puchłam. Tak było 1 cały rok. Przypadkowo jechaliśmy do Świecia, na Mszę św. wstąpiliśmy w Piasecznie. Przy otwartym ołtarzu z figurą Matki Boskiej, pomodliłam się rzewnie o zdrowie, powiedziałam po prostu „Matuchno kochana, zdejmij ze mnie ten trąd i daj mi ukrytą chorobę.
Tak też zostałam wysłuchana. Za tydzień byłam czysta i miałam od tamtego czasu bóle pod łopatką. Bardzo dziękuję za to uzdrowienie. Od tamtej pory odmawiam całe 3 części różańca św. dziennie. Dziękuje Ci, niegodna sługa. Twoja czcicielka zawsze.
Uzdrowienie z raka złośliwego tarczycy (1979r.).
Świadectwo napisane w lipcu 2009 roku w Smętówku przez Stefanię. Uzdrowienie nastąpiło w 1979 roku.
Chorowałam na nadczynność tarczycy, miałam wadę serca, gdy się okazało, że operacja jest konieczna, operację zrobiono. Badanie po operacji wykazało, że jest rak złośliwy tarczycy, na który nie ma żadnego lekarstwa, tylko druga operacja. Wycięcie zagrożonego miejsca może dać szansę przeżycia. Operacja może się odbyć za trzy tygodnie.
Po 10 dniach zaczął się ból i obrzęk szyi, który narastał w szybkim tempie, nie było już szansy na operację. Żeby mnie o tym poinformować przyszło trzech lekarzy, że nie ma już dla mnie żadnej szansy, tylko środki przeciwbólowe na każde życzenie.
W tym momencie poczułam jakby ktoś do mnie mówił – Msza św. w Piasecznie ci pomoże. Zadzwoniłam do rodziny, żeby udali się do Piaseczna i zamówili Mszę św., która odbyła się o godz. 19-tej. Po godzinie 19-tej poczułam, że coś dziwnego się ze mną dzieje. Od tej chwili zaczął się ból zmniejszać i obrzęk znikać. Trwało to przez cały tydzień. Lekarze o nic nie pytali. Po tygodniu oświadczyli, że nikt nie myślał, że żywa ze szpitala wyjdę.
Podziękowanie za szczęśliwą operację (2010).
List napisany w formie podziękowania za szczęśliwa operację. Datowany na 15 września 2010 roku. Podpisała się pod nim Hanna ze Starogardu Gdańskiego.
Kochana Matko Boża Piasecka – cudowna w swym uśmiechu, która spoglądasz na nas z tej łaskami słynącej Figury. Bądź pozdrowiona, moja miłości jedyna. Otaczasz wszystkich swą matczyną miłością, wypraszasz u Boga wiele łask dla wiernych Twych czcicieli i odbierasz hołdy wdzięczności od pielgrzymów, przyjmij Matuchno Kochana i moje pokorne podziękowanie z wotum dziękczynnym (złote serduszko i łańcuszek) za Twą matczyną opiekę, gdy byłam w szpitalu, dzięki Tobie przeżyłam operację laparoskopii (wycięcia woreczka żółciowego). Polecam się nadal Twej cudownej opiece, proszę bądź przy mnie każdego dnia, prowadź mnie ścieżkami, które wyznacza mi Bóg. Kocham Cię Matuchno i dziękuję z głębi serca za to, że jesteś, że czuwasz, że błogosławisz i pamiętasz o mnie.
Podziękowanie za uzdrowienie gardła (2014).
List poniższy należy również do Hanny ze Starogardu Gd. Napisany 17 września 2014 roku. Autorka składa tez wotum dziękczynne – korale z jasnego bursztynu.
Przyjeżdżam do Ciebie Matuchno jak co roku, bo tęsknię, bo chcę Ci dziękować za Twą miłość matczyną, za bezmiar Twoich łask, a szczególnie za cudowne uzdrowienie mojego gardła (polip – nie mogłam przełykać – teraz jest OK). Zostałam uzdrowiona na trzeciej z kolei Mszy św. w parafii Matki Kościoła w Tczewie, którą celebrował ojciec Teodor egzorcysta – franciszkanin z Krakowa. Dziękuję Ci kochany Jezu serdecznie, że dałeś mi możliwość uczestnictwa w tych mszach uzdrawiających. Dziękuję za Twe niezgłębione, niepojęte miłosierdzie, za to, że tęsknisz za nami i kochasz nas, pomimo naszej „nędzy” i różnych słabości i że mnie Hannę wśród tłumu ludzi zauważyłeś i Swym cudownym dotykiem uzdrowiłeś!
Podziękowanie za uzdrowienie z raka (2014).
Autorka listu umiejscawia swoją modlitwę dokładnie. Modliła się w niedzielę 21 września 2014 roku podczas drogi krzyżowej wraz z mężem o uzdrowienie z nowotworu. Była to druga niedziela wielkiego Odpustu wrześniowego. Tzw. Niedziela Poświęcenia. Można przypuszczać, że Elżbieta modliła się być może przy Studzience, na terenie której znajdują się stacje Drogi Krzyżowej.
W dniu 21.09.2014r. Modliłam się o zdrowie (choruję na raka), uczestniczyłam z mężem w Drodze Krzyżowej – rano zostałam uzdrowiona cudownie.
Dziś 21.10.2014, przyjechałam podziękować i ofiarować, co mam najcenniejszego (pierścionek zaręczynowy) – 38 lat małżeństwa uczestniczyłam w modlitwie.
Badanie będę miała 13.10.2014 o godz. 13.20 (rezonans).
Bóg zapłać z całego serca.
Podpisała Elżbieta z Tczewa.
Uzdrowienie silnej arytmii serca (2014)
Świadectwo napisane na prośbę proboszcza piaseckiego, po wysłuchaniu opowiadania uzdrowionej Reginy z Kwidzyna, podczas nawiedzenia Sanktuarium piaseckiego jesienią 2017 roku.
Nazywam się Regina, mam 60 lat, a 38 lat w związku sakramentalnym z mężem Andrzejem. Mamy dwoje dzieci Katarzynę i Michała w związkach małżeńskich z zięciem Michałem i synową Adrianą i pięcioro wnuków Michałka, Piotrusia, Pawełka, Urszulkę i Alicję.
Dzięki łasce wiary w Boga w Trójcy Jedynego, zawierzając się jako niewolnik Jezusowi Chrystusowi w miłości do Maryi, staram się naśladować Maryję w życiu od wielu lat poprzez przyjęcie szkaplerza, pielgrzymowanie do Jej sanktuariów, przynależność do żywego różańca za dzieci, wspierając modlitewnie ze wstąpieniem w przyszłym roku Rycerstwa św. Michała Archanioła, odmawianie różańca, posty, i inne uczynki miłości do bliźnich. Naśladowanie Maryi jest wciąż nieudolne i niedoskonałe i potrzeba ciągłego mojego nawrócenia. Bóg mnie powołał do życia małżeńskiego, już dawno wiem, że sama z siebie nic uczynić nie mogę, a wszystko, co mnie spotyka i zdarza w moim życiu małżeńskim, rodzinnym, zawodowym dobro i zło zawinione czy niezawinione, służy ku naszemu uświęcaniu. W modlitwie polecając siebie, moich najbliższych, jest troska o zbawienie naszych dusz. Wszystko oddaję więc Bogu w Trójcy Jedynemu przez Maryję z Maryją i w Maryi.
W lutym 2014 roku zachorowałam na postępująca arytmię serca, interwencje medyczne, ratunkowe, leczenie farmakologiczne nie przyniosły właściwie postępu w wyleczeniu choroby. W listopadzie 2014 roku badający mnie lekarz stwierdził migotanie komór serca i skierował mnie na zabieg wszczepienia rozrusznika albo na ablację. Po dalszych konsultacjach lekarskich zostałam skierowana na ablację w styczniu przyszłego roku do Warszawy. Przed samymi świętami Bożego Narodzenia mój stan zdrowia tak się pogorszył, że wykonywanie podstawowych czynności życiowych sprawiały mi trudności – chodzenie, ubieranie itp. 21 grudnia przyjechała do mnie córka z wnukami na święta. Stan mojego zdrowia był bardzo zły. Córka jest lekarzem, poprosiła kolegę lekarza o zbadanie mnie EKG i razem zdecydowali o jak najszybszym przewiezieniu mnie do szpitala. Gdzie mam cię mamo zawieźć - spytała się córka? Do Kwidzyna, do Grudziądza, czy do Gdańska? Odpowiedziałam do Gdańska, bo tam mieszkają moje dzieci z myślą, że jak będę leżała, to mnie odwiedzą. Jadąc w samochodzie córki, mijając rondo w kierunku mostu, resztkami sił, bo miałam bardzo duże trudności w oddychaniu, powiedziałam córce, że chyba nie dojadę do szpitala. Córka na to, mamo muszę skręcić na most, co zrobić, czy mam zawrócić do szpitala w Kwidzynie? A ja na to „nie”...Niech się dzieje wola Boża. W drodze właściwie już miałam mały kontakt z rzeczywistością, tylko ta świadomość, że mijam miejsce objawień Maryi w Piasecznie. W tym miejscu usłyszałam wzniesioną modlitwę córki... Maryjo, ratuj moją mamę.
Po dojechaniu do Gniewu, wrócił mi oddech, lepiej się poczułam, w takim stanie zostałam przyjęta do szpitala na Zaspę w Gdańsku. Po nocy, interwencji medycznej kroplówkami i zasilona lekami, zostałam wypisana 23 grudnia i czekałam w dalszym ciągu na ablację do Warszawy.
W szpitalu w Warszawie, po podłączeniu mnie do aparatury, nie stwierdzono u mnie żadnej arytmii. Pomimo tego Pan profesor kazał mnie przygotować do zabiegu ablacji przez dwie godziny badał serce, wywołując nawet kroplówką arytmię, stwierdził, że jestem zdrowa i nie mam żadnej arytmii. Mam tyko grubą teczkę leczenia, którą przywiozłam ze sobą.
Maryjo, Orędowniczko moja, Matko Boża Piasecka, dziękuję Ci za łaskę zdrowia dla mnie z choroby arytmii. W roku 2015 uczestniczyłam w pieszej pielgrzymce do Piaseczna w wielkim dziękczynieniu. Chwała Panu.
Podziękowanie za uzdrowienie z kamicy wątrobowej (2016).
List złożony do skrzynki na nowennę w piaseckim kościele. Napisany w dniu pielgrzymki, czyli 31 sierpnia 2016 roku. Genia z Garca złożyła też jako wotum dwa złote kolczyki. Niestety, nie określono czasu uzdrowienia.
Kochana Mateczko Piasecka.
Pielgrzymuję do Ciebie pieszo różnymi drogami, dłuższymi i krótszymi od kilkunastu lat, prosząc Ciebie w różnych intencjach, o których Ty wiesz.
Dzisiaj tj. 31 VIII 2016 przybywam Ci podziękować za wielką pomoc w rozkrzewianiu „Orędzia Fatimskiego” […] oraz za uleczenie mojej córki z kamicy wątrobowej, gdzie miała poddać się operacji. Ciężko cierpiała przez dwa lata na tą dolegliwość. W listopadzie bóle ustąpiły całkowicie i operacja okazała się zbędna, do dzisiaj czuje się znakomicie.
Łaska życia dla Filipa (2017)
Świadectwo zostało spisane przez rodziców dziecka na prośbę ks. proboszcza i przesłane droga e-mailową. Podczas załatwiania formalności związanych z dopełnieniem chrztu Filipa, małżonkowie opowiedzieli historię swego syna.
Filip został ochrzczony zaraz po urodzeniu 12 kwietnia 2017 o godz. 17.00.
Filip jest naszym pierwszym dzieckiem. W połowie ciąży, w trakcie badania usg, dowiedzieliśmy się, że ma poważną wadę serca, która będzie wymagać operacji na otwartym sercu w pierwszych dniach. Filip urodził się w połowie kwietnia. Był jednak w dużo cięższym stanie, niż spodziewali się lekarze. Od czasu jego narodzin mama, babcia i wujek mojego męża chodzili co sobotę na różaniec w Piasecznie. Filip był w tak ciężkim stanie, że lekarze początkowo nie chcieli podjąć się operacji, jednak zdecydowali się na nią w 8 dniu życia. Operacja udała się. Stan naszego dziecka poprawił się, jednak nadal był w ciężkim stanie i znajdował się na oddziale intensywnej terapii. Nie wiedzieliśmy, czy przeżyje. Na początku maja została odprawiona msza za jego zdrowie i życie w Sanktuarium w Piasecznie. Od tego momentu jego stan zdrowia poprawił się i kilka dni później trafił na „zwykły” oddział, gdzie mogliśmy się nim zajmować. Do domu zostaliśmy wypisani w dzień wspomnienia Filipa Neri, za którym nasz syn otrzymał imię. Obecnie, patrząc na naszego synka, nikt by nie powiedział, że miał za sobą tak ciężkie przeżycia. Rozwija się jak zupełnie zdrowe dziecko. Za tą łaskę dziękujemy Matce Bożej Piaseczyńskiej.
Łaska uzdrowienia z guza piersi (27.05.2017)
List przekazany został po spowiedzi księdzu proboszczowi wraz z darem na kielich (wotum zostało zakupione). Było to 13 września 2017 roku, podczas oktawy Wielkiego Odpustu w tzw. dniu chorych. W kielichu tym każdego dnia sprawowana jest w sanktuarium w Piasecznie eucharystia.
Jezu Miłosierny – utajony w Najświętszym Sakramencie, Miłości moja jedyna – pozdrawiam i uwielbiam Cię – Dziękuję Ci, że tęsknisz za nami, pochylasz się i podnosisz nas z ciemności grzechów i prowadzisz przez Sakramenty św. do Światłości Bożej – dziękuję za wszelkie łaski Twoje, że mimo naszej grzeszności („nędzy”) wysłuchujesz nasze prośby, moje również. Prosiłam Cię, Jezu, przez wstawiennictwo św. Judy Tadeusza, św. Anny (moja patronka) przez Niepokalane Serce Maryi – Twojej Matki i mojej ukochanej Matuchny (Ty Jezu o tym wiesz) o uzdrowienie i ratunek dla mnie. Jezu Najdroższy – Lekarzu Niebieski – dziękuję Ci, że mnie wysłuchałeś i na Mszach św. celebrowanych przez księdza egzorcystę, dotykałeś mnie i uzdrawiałeś (z bólu głowy – zatkana tętnica szyjna, polip w gardle i różne dolegliwości), a teraz 27 V 2017 r. Twoja Przenajświętsza Krew w cudowny sposób uzdrowiła, którą wlałeś do mojego organizmu i usunąłeś guzek w piersi razem z korzeniami, teraz dzięki Tobie czuję się lepiej.